Sceptyk i fanatyk – anegdota, refleksja.

Oddalam się od tematów magicznych kamieni. Doskonale wiem o tym, jednak to jest to, co kocham w rozwoju duchowym i nie jest to dobry moment by pisać. W końcu stanowczo chcę napisać cykl, a nie urywkowe posty. Cóż, być może jestem nieco skołowany, ale przeprowadzam się, więc to wytłumaczalne.

Postrzegam świat…

Trafiłem kiedyś, na którymś forum na interesującą anegdotę o sposobach postrzegania świata. Sam po namyśle napisałem krótki fragment, który warto poddać refleksji.

Każdy z nas ma swój kawałek świata, swój mały świat. Jest tam dom, ogródek z płotem i furtką. W domu i w ogrodzie mamy przeróżne rzeczy. Każdy ma inne, chociaż zdarza nam się podpatrywać obce miejsca i przynosić z nich coś do swojego ogródka. Chociaż nie każdy tak robi. Oto mamy sceptyka, ezoteryka, okultystę, fanatyka i Dalajlamę, a z nimi ich małe światy. Świat sceptyka nie jest skomplikowany. Dom jest zamknięty na cztery spusty, żaluzje pozasłaniane. To nie tak, że nie można go odwiedzić, ale nie wiadomo czy wpuści cię do środka. Przez domofon zażąda dowodu tożsamości. Jednak jak mu go okazać, skoro nie widzi? Spróbujmy odwiedzić więc ezoteryka. Jego ogród jest dziki, piękny jak sama Matka Natura, nieujarzmiony ręką ludzką. Okna czyste, przejrzyste, ale zamknięte, tak jak drzwi i furtka. Dzwonka nie widać. No cóż, chodźmy do okultysty. Ten, to dość interesująca osobistość. Wpuszcza nas do ogrodu, wychodzi się przywitać. Jego ogród ma równe ścieżki, zadbane kwiaty. On sam jest dość miły, nawet zaprasza nas na kawę. Opowiadamy mu o sobie, a on prosi nas o pomoc, obiecując w rewanżu obiad i możliwość relaksu. Warto tylko pamiętać o tym, że jeśli popełnimy błąd złapie za broń i nas wygoni. Złóżmy wizytę fanatykowi z naprzeciwka. Oj, oj. Ciężko. Nie ma furtki, dzwonka, a płot z betonu wysoki na dwa i pół metra, okraszony drutem kolczastym. Istna warownia. A przysiągłbym, że widziałem go jak nakłaniał okultystę do zbudowania takiego samego muru. A teraz udaje, że go nie ma? Chodźmy do Dalajlamy. Nasz mistrz wygląda jakby wcale nie zaskoczyła go nasza wizyta, chociaż mówi, że nie spodziewał się. Jego płot jest normalny, furtka zamknięta, ale sam mistrz nam ją otwiera i zaprasza do ogrodu. Zasiadamy wraz z nim na pięknej, naturalnej trawie i oddajemy się medytacji. Jeśli przyszliśmy po radę, z pewnością ją otrzymamy. Jeśli jednak chcielibyśmy wtargnąć w celu wzięcia odwetu za poprzednią, która nie przyniosła nam oczekiwanych efektów, mistrz udzieliłby nam kolejnej rady przez parkan, chroniąc się przed naszą złością. A brzmiałaby ona zapewne…

Kiedy przegrywasz, nie przegrywaj lekcji.

I to właśnie rzecz o różnym sposobie postrzegania. Moim zdaniem: Każdy jest wolny i może postrzegać jak chce. I warto tą zasadę stosować w obie strony. Pozwól sobie być inny i pozwól być innym osobom innymi. Ze wszystkich tych sposobów postrzegania najmniej lubię fanatyków, bo często są agresywni i robią krzywdę sobie i innym. A najbardziej szkoda mi sceptyków, bo nie widzą jak piękny i silny dąb stoi przed ich domem. Jednak w myśl mojej zasady akceptuję ich, póki oni akceptują mnie. Ktoś kiedyś napisał, że akceptacja rzeczywistego stanu rzeczy to najgłębsza medytacja.

A swoją drogą – uwielbiam Dalajlamę, a szczególnie jego dobroduszny uśmiech i iskierkę rozbawienia w kąciku oka.

1 comments

Dodaj odpowiedź do Nasycona Anuluj pisanie odpowiedzi